Uwagi na temat książki Henryka Kyca „Moje Łęki Dukielskie na przestrzeni dziejów”

Otrzymaliśmy kolejne uwagi Czytelników na temat książki H. Kyca „Moje Łęki Dukielskie na przestrzeni dziejów”. Ponieważ jest to dosyć obszerna lista bardzo istotnych błędów, potknięć czy niedomówień autorskich, postanowiliśmy opublikować je w osobnym wpisie. Wiele z tych uwag potwierdza opinie autorki recenzji, którą opublikowaliśmy wcześniej, pod adresem: http://lekidukielskiedukla.pl/?p=1806  (red.)

Uwagi na temat książki Henryka Kyca „Moje Łęki Dukielskie na przestrzeni dziejów”

1. Największym nadużyciem autora jest określanie swojej książki, jako monografii o Łękach Dukielskich (m.in. patrz: Zakończenie str. 629 „Nie byłoby tej monografii…”), bo ta praca nie zasługuje na takie miano. Z wielu powodów. Już tytuł „Moje Łęki Dukielskie na przestrzeni dziejów” sugeruje, że będzie to dzieło subiektywne, a nie na podstawie faktów historycznych.

2.  Jeśli nawet autor przytacza fakty, to nie zawsze podaje ich źródło (co jest niedopuszczalne w takiego rodzaju publikacjach) i bardzo często pozwala sobie na komentarz (np. nazwanie przez niego Borysławia – „wieżą Babel”). Mógłby powoływać się na opinie innych ludzi i je cytować, jak to czyni w wywiadach, ale sam, jako autor, powinien zachować neutralność.

3. Czemuż to nie jest redakcja zbiorowa? Widoczne jest w wielu rozdziałach, szczególnie o ruchu ludowym, o I i II wojnie światowej, o konspiracji, że inna, niż H. Kyca ręka to pisała, a autor nie podaje, jaka. Nieraz całe podrozdziały, bardzo ogólne, niemające nic wspólnego z naszą miejscowością, w rozdziale pt. „Konspiracja antykomunistyczna” są dosłownie przepisane z różnych źródeł, np. „Naszego Dziennika” o. Rydzyka. Wkład autora do niektórych z nich polega na tym, że umieścił jedno tylko swoje zdanie w danym temacie. Widzimy to choćby w podrozdziale „polscy bandyci” (str. 472-475), gdzie jego autorstwa są tylko dwa zdania: „W październiku 1944 r. na zamku w Rzeszowie NKWD przetrzymywało i torturowało 400 żołnierzy AK. Byli wśród nich łęczanie”. Ciekawostką jest też fakt, iż te rozbudowane, szczególnie ideologicznie i kontrowersyjne podrozdziały pojawiły się w czerwcu 2016 r., a więc gdy autor zakończył pisać książkę i oddał ją do „poprawienia” pewnym osobom. Te poprawki uważny czytelnik z łatwością zauważy.

4. Jeśli autor zdecydował się na ujawnianie pewnych faktów, które w niekorzystnym świetle przedstawiają niektórych ludzi, to powinien podać źródło, z którego czerpie tę wiedzę. Nie można w podrozdziale „Fałszywi bohaterowie PRL” (str. 480) opisać pewnego mieszkańca Łęk Dukielskich, kombatanta, powołując się na tzw. „relację mieszkanki” (przypis 855). Osoba, która udzieliła wywiadu autorowi, powinna być wymieniona z nazwiska w przypisie. Można wówczas zweryfikować jej wypowiedź, a osoba ta bierze odpowiedzialność za swoje słowa. Tym bardziej, że jest stawiany temu człowiekowi zarzut, że „donosiciel otrzymał później przywileje kombatanckie”. Pytanie, czy w ogóle w monografii, a taka miała być według autora ta książka, jest miejsce na tego typu komentarze? Chyba, że autorowi, który nie jest ani historykiem, ani prokuratorem, o to właśnie chodziło?

5. H. Kyc założył Stowarzyszenie „Jedność” i wydawałoby się, że w tym duchu – budowania jedności wśród mieszkańców – ta książka powinna być napisana. Tym bardziej, że miała być wydana z okazji świętowania jubileuszu 650-lecia wsi. Jakże błędne założenie! Autor uwypuklił wiele wrażliwych, nieraz bolesnych sytuacji, świadczących o podziałach wśród mieszkańców. Winą za te podziały obarcza wyłącznie ludowców, narodowców (w znaczeniu polskokatolików), a wybiela Kościół rzymskokatolicki i jego kapłanów (vide – ks. W. Żywicki, S. Moch). Fakty historyczne nie mają dla niego znaczenia. Staje się obrońcą „uciśnionego, biednego, prześladowanego” Kościoła rzymskokatolickiego. Jest to więc książka stronnicza, zafałszowana w wielu miejscach, w bardzo złym świetle przedstawiająca ruch ludowy i Kościół Narodowy (Polskokatolicki). Autor nie mając odpowiednich, a właściwie żadnych kompetencji wypowiada się na tematy teologiczne i dogmatyczne. Omawiając wiarę i ustrój Kościoła Polskokatolickiego, powołuje się przede wszystkim na Internet i portal katolicki (rzymskokatolicki), który nie stanowi rzetelnego źródła wiedzy o tym Kościele (ze zrozumiałych względów). Źródłem wiedzy o Kościele staje się ponadto „szczerość” ks. Edwarda Jelenia, michality, byłego proboszcza parafii polskokatolickiej w Łękach, dzięki któremu autor mógł ukierunkować swoje poszukiwania historyczne dotyczące „aspektów wyznaniowych” (str. 629). Szkoda, że w tej szczerości na temat swego powrotu do Kościoła rzymskokatolickiego, ks. E. Jeleń nie wyznał, iż podstawową przyczyną jego „nawrócenia” była konieczność praktykowania ewangelicznego ubóstwa w Kościele polskokatolickim. Nie mógł tego znieść i mówił to nawet wiernym, że nie będzie pracował w takiej biednej parafii i idzie do „bogatego Rzymu”. W książce autor natomiast przedstawia ks. E. Jelenia jako wielkiego bohatera, który walczył z komunistami (str. 279). Autor wszelkie zło, podziały przypisuje ludowcom i narodowcom, którzy to są wszystkiemu winni, nawet marazmowi i zastojowi gospodarczemu, w jakim znalazła się wieś. Z tą tezą nie ma co polemizować, gdyż sam autor sobie zaprzecza, pisząc bardzo pochlebnie o Antonim Zborowskim. Ale prawdopodobnie ten rozdział napisał dużo wcześniej i „cenzura” nie zdążyła go „poprawić”. Uważny czytelnik zauważa, co było wcześniej napisane (jest to w miarę dobry i rzetelny przekaz) i późniejsze poprawki, nieraz chaotyczne i zaprzeczające wcześniejszym treściom. Najjaskrawiej to widać na podstawie opisu ruchu ludowego. Autor nie uniknął częstych powtórzeń, pisząc o tych samych wydarzeniach czy ludziach. Zastanawiające jest, dlaczego starał się pomniejszyć rolę ruchu ludowego i Kościoła Polskokatolickiego w rozwoju wsi, mało pisząc o przynależności wyznawców tej wspólnoty do właściwie wszystkich organizacji działających w miejscowości i uczestniczących we wszelkich inicjatywach społecznych. Jak to w końcu jest, że raz pisze dobrze o ruchu ludowym, a następnie zaprzecza sam sobie. Wyjaśnienie kryje się być może w tym, że pisząc dobrze o ludowcach – posługuje się cudzą wypowiedzią, gdy źle – są to jego słowa. Czyli swojak ich krytykuje, gdyż uważa, że byli „antyklerykalni” (przykład na stronie 535). Różnych sprzecznych treści w całej książce jest mnóstwo. Sugeruje to, że autorzy (!) nie uzgodnili między sobą obowiązującej wersji.

6. Autor pisze o wszystkich organizacjach i stowarzyszeniach działających w Łękach, zapomina jednak napisać coś więcej o Teatrze Amatorskim założonym przez ks. Eugeniusza Elerowskiego w parafii polskokatolickiej, działającym przez kilkanaście lat w latach 70-tych ubiegłego wieku, który odnosił sukcesy nawet na forum krajowym. Czy według autora parafia ta nie znajduje się w Łękach Dukielskich? Czyżby „przeoczenie”, żeby nie posądzić o złośliwość?

7. Dużym nadużyciem jest wprowadzenie nowego nazewnictwa dla Muzeum Wsi. Autor nie zmienił przecież tej nazwy, która od lat funkcjonuje na stronie Stowarzyszenia, natomiast w książce dopuścił się manipulacji, nazywając Muzeum Wsi – Izbą Pamięci. Ponadto zwykła przyzwoitość nakazywałaby, żeby po odwiedzeniu w 2015 r. (razem ze Stowarzyszeniem Miłośników Ziemi Krośnieńskiej) nazwanej tak placówki muzealnej utworzonej przez ks. Romana Jagiełło przy parafii polskokatolickiej (pełna nazwa – Izba Pamięci im. Ks. Bpa Franciszka Hodura), w celu uczczenia 90-lecia parafii, wspomnieć chociaż słowo w swej obszernej „monografii” o Łękach.

8. Autor szczególnie dużo popełnia błędów czy przekłamań, gdy pisze o Kościele narodowym (od 1951 r. – polskokatolickim) i jego kapłanach. Bardzo mało czerpie z obfitej bibliografii ze źródeł pierwotnych, tzn. pochodzących z tegoż Kościoła. Najczęściej cytuje źródła Kościoła rzymskokatolickiego, które nie zawsze są prawdziwe. Jeden z wybranych przykładów, których jest niestety dużo więcej, ale nie sposób ich wszystkich przytaczać, dotyczy ks. Leonarda Kędry. Na stronie 280 pisze też o Anieli „Arłuk” (błędna pisownia! poprawnie – Arluk), Żydówce, którą uratował w czasie Holokaustu ks. Aleksander Piec, a którą z Wietrzna do Łęk skierował właśnie ks. L. Kędra. Te informacje autor zaczerpnął ze strony internetowej parafii polskokatolickiej w Łękach, nie stać go jednak było na zaznaczenie tego w przypisie. Umieścił natomiast w przypisie fałszywe informacje na temat księdza L. Kędry, cytując dziekana dukielskiego ks. Jakuba Fuka. Ksiądz L. Kędra nie był mianowicie emerytowanym urzędnikiem pocztowym, ale emerytowanym wojskowym w stopniu majora. W czasie okupacji bardzo aktywnie działał w ruchu oporu. Uczestniczył w tajnym zebraniu na plebani narodowej w lutym 1940 r., gdy zawiązano Związek Walki Zbrojnej. W oddziale pod ps. „lis”, a później „jezuita” pełnił rolę wykładowcy i komendanta oddziału bojowego, gdyż miał ku temu odpowiednie kwalifikacje (był kapitanem armii dawnej Austrii). Autor chwali się, że zrobił przeszło 130 wywiadów. Mógł więc dotrzeć i do córki sołtysa pełniącego ten urząd w czasie okupacji w Wietrznie, to dowiedziałby się, jak pamiętający księdza L. Kędrę najstarsi mieszkańcy Wietrzna miło go wspominają, zachowując w pamięci fakt, że znając język niemiecki wielokrotnie im pomagał w kontaktach z Niemcami, a nawet uratował partyzantów schwytanych w Wietrznie od niechybnej śmierci, w tym komendanta AK. Ale ponieważ uczynił to kapłan narodowy (polskokatolicki), więc widocznie nie zasługuje na wspomnienie.

9. Należałoby zapytać autora, dlaczego w tak dużej objętościowo książce nie wspomniał nawet zdania o tak istotnych wydarzeniach, jakie miały miejsce w ciągu wielu lat w naszej miejscowości w postaci wspólnych modlitw kapłanów i świeckich w czasie „Tygodnia Modlitw o Jedność Chrześcijan”, realizowanych naprzemiennie w obu parafiach? A przecież w nich też aktywnie uczestniczył. Czyżby nie chciał wspominać o poprzednim proboszczu – księdzu Alojzym, który jest kapłanem wielkiej kultury, otwartości ekumenicznej i tolerancji wobec bliźnich?

10. Gdyby autor napisał tę książkę (która na pewno monografią o Łękach nie jest) w sposób w miarę rzetelny i obiektywny – mógł zostać zapamiętany jako osoba zasłużona dla naszej miejscowości. Niestety, trzeba to obiektywnie stwierdzić – sknocił swoje „dzieło” – niechlubnie zapisując się na karcie historii Łęk Dukielskich.

Zebrane i zredagowane na podstawie uwag przesłanych przez Czytelników. Lista nie jest ostateczna, mamy kolejne sygnały od Czytelników o błędach w książce. Będziemy je na bieżąco publikować. (red.)

 

Jedna myśl nt. „Uwagi na temat książki Henryka Kyca „Moje Łęki Dukielskie na przestrzeni dziejów”

  1. Tomasz Węgrzyn

    Takiej drugiej okazji nie będzie przez lata……..zmarnowana szansa na WIELKĄ rzecz w naszej wsi. Szkoda, kilka ludzi potrafi niszczyć jak przysłowiowy dziegieć w beczce miodu. Mimo wszystko zdrowia życzę, wszystkim.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *