Zachowane w pamięci

Kobylany i Łęki Dukielskie to miejscowości, które darzę wielkim sentymentem. Kobylany, bo tam urodziła się moja mama – Zofia Pazdra, a Łęki, bo tam mieszkały dwie z czterech sióstr mamy – Maria, żona Józefa Zborowskiego z Ćwierci (tak określano miejsce) i Franciszka, żona Franciszka Kołacza, której nie poznałam, gdyż zmarła , kiedy mnie nie było jeszcze na świecie, ale zawsze obecna w częstych wspomnieniach mojej mamy.

Mama po wojnie wyjechała na Dolny Śląsk. Tam wyszła za mąż. Tam się urodziłam. Kilkakrotnie przyjeżdżałam z rodzicami do Kobylan na wakacje do cioci Julii Wierdak. Dla dziecka z miasta wrażenia szczególnie niezapomniane.

Pamiętam drewniane domy, niektóre kryte słomą, pamiętam piesze wyprawy do Łęk i malownicze widoki, pasące się krówki. Wszystko zachwycało.

Maria i Józef Zborowscy Łęki Dukielskie i mały Daniel Głowa sąsiad

Maria i Józef Zborowscy Łęki Dukielskie. Obok mały Daniel Głowa – sąsiad.

Ciocię Marię nazywano Manią, albo Mańką. Była bardzo serdeczna i gościnna. Ciężko pracowała, bo mąż nie był w stanie we wszystkim jej pomóc. Po wojnie rozbrajał jakiś znaleziony pocisk, nastąpił wybuch … Wzrok został poważnie uszkodzony.

Wzruszające było moje pierwsze z wujkiem spotkanie. Zapytał, czy może dotknąć mojej twarzy, bo chce zapamiętać, jak wyglądam, a widział bardzo słabo. Pozwoliłam a wtedy delikatnie przesunął rękami po twarzy, po czole, przytulił mnie i powiedział : ,, Chyba ładna jesteś ‘’ . Wyszłam przed dom i rozpłakałam się, bo żal mi się go zrobiło.

OLYMPUS DIGITAL CAMERA

Józef Zborowski z Ćwierci, ojciec Józka Ferdynanda.

Myślałam, że poznam wtedy i Józka, kilka lat ode mnie starszego syna cioci Mańki, ale okazało się, że uciekł, bo … mnie się wstydził ! Faktycznie, minęliśmy jakiegoś biegnącego chłopca. Po latach spotkaliśmy się już jako dorośli i polubiliśmy się. Kontakty były utrzymywane.

Józek ożenił się, zamieszkał w Toruniu. Tam zmarł i tam jest pochowany razem ze swoją mamą. Jego ojciec spoczywa na cmentarzu polskokatolickim w Łękach.

Cytaty z Żałobnej karty Józefa – syna Marii i Józefa Zborowskich:

,, … nigdy nie zapomniał swych rodzinnych stron, wracał do nich w marzeniach, wracał na wakacyjny wypoczynek. I chciał wrócić na stałe, by w tych pięknych i bliskich sercu zakątkach dożyć kresu swoich dni. W tym celu budował tam dom ”.

,, Na wieść o śmierci Józefa zabiły dzwony w Łękach Dukielskich. Ludzie , którzy Go znali i kochali, i z niecierpliwością czekali na Jego powrót, zgromadzili się w domu , który budował, a w którym nigdy nie będzie mu dane zamieszkać. Zgromadzili się na modlitwę różańcową, na czuwanie w intencji Jego duszy. Przybyli na pogrzeb, przywożąc woreczek z ziemią – z tą ziemią, którą tak bardzo ukochał – aby towarzyszyła jego doczesnym szczątkom tu, na dalekiej toruńskiej ziemi ‘’.

Józef Ferdynand Zborowski - syn Marii z d. Pazdra i Józefa Zborowskiego z Ćwierci

Józef Ferdynand Zborowski, syn Marii z d. Pazdra i Józefa Zborowskiego z Ćwierci.

Na miejscu drewnianego domu rodziców Józka stoi nowy, ładny dom zbudowany przez niego, ale największe pozytywne wrażenie wywarło na mnie oprawione w ramki i powieszone w przedpokoju zdjęcie tego starego domu. W ten sposób została zachowana pamięć o tamtym miejscu… Bardzo pomysłowe. Wchodzi się do nowego domu i widzi stary dom. Piękna pamiątka dla następnych pokoleń.

Czasu nie da się zatrzymać, ale wspomnienia i obrazy z przeszłości tak i to jest bardzo cenne. Z okien domu rozciąga się ten sam piękny widok. Na pobliskim drzewie bociany mają gniazdo. Jak kiedyś, tylko drzewo już inne.

Ciocia Frania zginęła tragicznie w Nysie. Jej córka Joanna również. Obie są tam pochowane.

Franciszka i Franciszek Kołaczowie mieli 7 dzieci: Władysławę, Ferdynanda, Zdzisława, Joannę, Felicję, Edmunda i Leszka. Znałam ich.  Już nie żyją. Pozostały wspomnienia i zdjęcia.  Jestem w kontakcie z ich rodzinami.

Ferdynand mieszkał w USA i bardzo tęsknił za Polską. Miłość do tego kraju przekazał swoim dzieciom – córce i synowi (mieszkającym w USA). Przyjeżdżał z rodziną do Polski, zawsze odwiedzał Łęki, opowiadał mi o szkole, do której chodził, o miejscach, które zapamiętał, odbywał wycieczki po Podkarpaciu i nie tylko. To był wspaniały Człowiek. W rodzinie ceniliśmy go m. in. za patriotyzm, za perfekcyjne władanie ojczystym językiem w mowie i w piśmie.

Jego córka w listach do mnie z zachwytem pisze o Polsce. Ma adres strony internetowej Łęk i wiem, że nie może doczekać się tej strony w języku angielskim. Chciałaby o czymś napisać, zamieścić jakieś stare zdjęcie. Niestety, nie zna polskiego.

Ferdynand z wielkim sentymentem wspominał Dolę (Adolfinę) – swoją kuzynkę i jej męża Adolfa Samborowskiego, który był w Łękach szewcem.

Domy Franciszka Kołacza (ojca Fredka) i Jakuba Kołacza (ojca Doli) miały jedno duże podwórze. Odwrócone były do siebie wejściami. Fredek czuł na tym podwórzu zapach pieczonego chleba. Zapach ten zapamiętał z dzieciństwa.

Dola była (jest!) wspaniała. Bardzo gościnna. Miłośniczka zwierząt. To u nas rodzinne. Pamiętam w obejściu koty dorosłe i malutkie, łaszące się, bo dla mnie był to najważniejszy punkt programu podczas pobytu u Doli. Niańczenie kotów.

Małgosiu (to do córki Doli) wiem, że pamiętasz nasze zachwyty nad tymi stworzeniami. Zostało nam to do dzisiaj! Temat zwierzęta zawsze obecny w naszych rozmowach. Inaczej się nie da.

Kiedy Dola mieszkała w Łękach (z siostrą Alfredą i drugim mężem Antonim Łajdanowiczem), odwiedziłam ją razem z moim mężem. Kochana Dolu, Twoją serdeczność i wspaniały smak malin pamiętamy do dzisiaj.

W zeszłym roku miałam okazję być w Łękach. Wieś inna, dużo nowych domów, a stare odnowione. Jest całkiem inaczej.

Pozdrawiam wszystkich Członków Koła Miłośników Historii Łęk Dukielskich. Działalność Państwa zasługuje na najwyższe uznanie. Przygotowanie do obchodów rocznicy powstania tej miejscowości to wspaniała, wartościowa inicjatywa.

Pozdrawiam wszystkich Mieszkańców Łęk Dukielskich i Kobylan. Z wieloma na pewno jestem w jakimś stopniu spokrewniona.
Barbara z Krakowa

3 myśli nt. „Zachowane w pamięci

  1. redakcja Autor wpisu

    Pani Barbaro, Pani opowieść jest tak piękna, że zamieściliśmy ją w zakładkach Listy i Ciocie, a nie w komentarzach. Bardzo pięknie dziękujemy za te wspomnienia. red.

    Odpowiedz
  2. Barbara z Krakowa

    Szanowna Redakcjo ,

    dziękuję za miłe słowa . Codziennie po kilka razy zaglądam na stronę Łęk Dukielskich , wyszukuję w internecie informacji o Kobylanach . Stało się to moją pasją od dawna .

    Z wyrazami największego szacunku i podziwu dla Państwa cennej pracy nad utrwalaniem historii Łęk i ich Mieszkańców
    Barbara z Krakowa

    Odpowiedz
  3. stefania

    Józef Zborowski z Ćwierci był synem Jana Zborowskiego, najstarszego brata mojego ojca Antoniego. I to on, jako najstarszy syn, otrzymał od swojego ojca Michała Zborowskiego (Obory) najwięcej majątku – ćwierć pola. Stąd jego, a potem syna Jana – Józefa nazywano „z Ćwierci”. Dziadek Michał miał trochę dzieci z kilku małżeństw. Z synów właśnie Jana (według mnie Jan był z pierwszej żony z Kołaczów, ale nie ma na to dokumentów) , Stanisława, Jakuba (z drugiej żony z Węgrzynów), Tomasza, Antoniego, Wojciecha (z trzeciej żony Reginy z Ryczaków) i jeszcze kilka córek.

    U stryja Jaśka był piękny duży sad. Często, jako mała dziewczynka, chodziłam tam z moją starszą siostrą Lusią na jabłka. Stryj nas zawsze zapraszał i pozwalał zrywać z drzew jabłka, gruszki, śliwki. Lubiłyśmy tam chodzić. Jego syn Józek był bardzo wysokim mężczyzną, dlatego mówiliśmy też na niego Długi Józek.

    Odpowiedz

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *