Śp. ksiądz Józef Ruszel – proboszcz parafii w Kobylanach w latach 1887-1906
Ksiądz Józef objął probostwo w Kobylanach równe 135 lat temu, w październiku 1887 r., po śmierci księdza Jana Tabaczyńskiego. Jak dowiadujemy się z kroniki parafii kobylańskiej, już w czwartym roku probostwa w naszej parafii udało mu się poszerzyć cmentarz parafialny. W jubileuszowym roku 1900 z dobrowolnych ofiar od parafian udało się sprawić do kościoła nowy wielki ołtarz, który ozłocono specjalnymi farbami. Ksiądz Ruszel zadbał o to, by na kościelnej wieży zawisł wielki zegar, a wewnątrz kościoła pojawiły się obrazy ze stacjami drogi krzyżowej. Ofiarność wiernych, którzy widzieli jak dużo zmienia się w świątyni, wzrosła, dzięki czemu można było zabrać się za budowę dwóch ołtarzy bocznych: Najświętszego Serca Jezusowego – którego kult tak mocno rozpropagowywał ówczesny biskup przemyski Józef Sebastian Pelczar – oraz ołtarz Świętej Rodziny.
Jubileusz w roku 1901 ksiądz Ruszel uczcił budową krzyża pamiątkowego, który został ustawiony
„między Kobylanami, a lasem”. Na tym nie skończyły się zabiegi upiększające świątynię, ponieważ już w 1904 roku pięknie pozłocono boczne ołtarze oraz ambonę i odrestaurowano organy i dodano im nowe głosy. Po zakończeniu tych wszystkich przedsięwzięć ksiądz Józef Ruszel złożył prośbę o zmianę placówki duszpasterskiej. Kolejnym proboszczem parafii w Kobylanach został ksiądz Antoni Majewski, którego posługa trwała zaledwie rok, a przerwała ją jego śmierć.
Około dwadzieścia lat temu umarły ostatnie osoby, którym ksiądz Ruszel udzielał sakramentu Chrztu Świętego. To co najmniej o jedno pokolenie za późno, by zbierać relacje ustne o tym kapłanie. Jednak można dopatrywać się widzialnych znaków, które pozostawił po sobie zmarły proboszcz. To nie tylko ołtarze w kościele, ale także liczne kapliczki, które parafianie budowali często w latach jego czuwania nad naszą parafią. Niewątpliwym osiągnięciem było również założenie najstarszej organizacji w naszej wsi – Kółka Rolniczego oraz – niewiele później – Ochotniczej Straży Pożarnej. Jestem przekonany, że ksiądz Józef miał duży wpływ na zmianę mentalności w tej społeczności.
Poniżej polecam uwadze czytelników wspomnienie pośmiertne, które ukazało się w „Kronice Diecezji Przemyskiej” (zeszyt 5, maj 1909) – nie każdy kapłan był tak obszernie i wylewnie żegnany jak zmarły ksiądz Józef. Pisownia oryginalna:
„Ks. Józef Ruszel.
Dwudziestego kwietnia bieżącego roku listy i depesze telegraficzne rozniosły smutną wiadomość po naszej dyecezyi o niespodziewanym zgonie ks. Józefa Ruszla, proboszcza w Pniowie. Wiadomość ta przeraziła każdego ze znajomych i przyjaciół ś. p. ks. Józefa, o tyle więcej, że on znanym był ze silnego zdrowia. Sądząc po ludzku, mógł jego organizm przebyć niejedną ciężką chorobę i mógł jej się oprzeć skutecznie. Lat sześćdziesiąt wprawdzie ciężyło na nim, ale do krzyża, było daleko. Gdyby był pod ręką operator, lub gdyby z Pniowa nie tak daleko było do Krakowa, byłby uratowany ks. Józef, a przydałby się bardzo do dalszej pracy na duchownej niwie. Byłby jeszcze wiele porobił dobrego, jak robił dotychczas. „Ani z roli ani z soli, ale z tego co boli", mógł powtarzać o sobie ks. Ruszel, gdyż na tem urósł, wychował się i ciągnął cały swój żywot.
Haczów był mu miejscem rodzinnem, a chociaż w Haczowie lud ma się dostatnio, on z biednych pochodził rodziców. P. Bóg dał mu wybitny talent, dobrą i troskliwą, a nader rozumną matkę, i to go przy ubóstwie zawsze bogaciło. Dziedzic wioski, p. Wolański, znany z przywiązania do ludu, wpłynął na rodziców, iż ś. p. ks. Józef poszedł do szkół, że nie został w domu, aby śladem innych biednych dzieci pójść na służbę między ludzi. Uczył się w szkole zawsze dobrze, celująco ukończył gimnazyum, uczył też i drugich dobrze, a to stanowiło jego utrzymanie. Gdy przyszło po gimnazyum do wyboru stanu, zaważyła wiele miłość matki. Poszedł za głosem sumienia, zarówno jak za macierzeńską radą i wybrał stan duchowny. Dobre i rozumne matki, choćby ze stanu wieśniaczego, mają zawsze wpływ na synów, chociażby ci później oprócz swego urodzenia nic wspólnego ze stanem wieśniaczym nie mieli. Tak było i w tym wypadku. Tę cześć dla serca jego matki P. Bóg wynagrodził. Wyświęcony na kapłana r. 1876. jako alumn seminaryum duchownego przemyskiego, otrzymał posadę wikarego w Dynowie przy ks. Palchu. Stamtąd po niedługim czasie przeniesiono go do Jasienicy. Na jednej i drugiej pozycyi wiele było pracy, gdyż kierownicy owych probostw byli starymi ludźmi, a parafie rozległe. Po Jasienicy Falkenberg, blizko przemyskiej Kalwaryi otrzymał, pomiędzy Niemcami. Na tem stanowisku samoistnem, mógł załatwić sprawy miejscowe bez trudu, i jeszcze wiele czasu poświęcić sąsiadom.
Najbliższe sąsiedztwo stanowiła Kalwarya z klasztorem 00. Franciszkanów, a w nim z czasów szkolnych znany dobrze ks. Benigny Chmura. Zaprzyjaźnili się jeszcze więcej i wspomagali się wzajemnie, a to wzajemne popieranie się przydało się ks. Gwardyanowi przy okazyi koronacyi ołtarza Matki Boskiej Kalwaryjskiej. Miał ks. Ruszel sposobność wysługiwać się w tych czasach Mateńce Najśw.
W tym czasie wywdzięczał się także i swej ziemskiej matce, gdyż dla gospodarstwa domowego sprowadził ją z Haczowa i trzymał ją przy sobie. Ojciec dawnym zwyczajem, by się nie nudzić, na roboty do Rumunii chodził. Po Falkenbergu otrzymał ks. Ruszel posadę w Ulanowie, która również jest ekspozyturą. I tu kilka lat przesiedział z korzyścią dla parafian. Z Ulanowa otrzymał probostwo w Kobylanach. Sprowadził w tym czasie do siebie ojca, który tak długo przebywał u niego, jak długo sam chciał, aż w końcu wrócił do Haczowa. W
Kobylance (Kobylanach – przypis red.) postawił ks. Ruszel plebanię murowaną, w kościele dwa nowe boczne ołtarze, a wielki ołtarz odnowił, kościół blachą pokrył. Chociaż w parafii szkoły nie było, starał się, aby w niej analfabetów nie było! Rzadki był człowiek, który by czytać tam nie umiał. Urządzał także rekolekcye kilkudniowe dla ludu. Można rzec, że odnowił swą parafię i duchowo i materyalnie.
Gdy ks. Aleksander Kwieciński odszedł do Jasła, władza duchowna powierzyła ks. Ruszlowi kierownictwo dziekanatu zmigrodzkiego. Trzy lata temu zapragnął probostwa o drugiej sile i otrzymał je w Pniowie. Nowy piękny kościół pniowski potrzebował kierownika o silnej ręce, gdyż poprzednik, ks. Różycki, od dłuższego czasu z powodu wieku i niemocy fizycznej bardzo mało był czynny. Toż w urządzeniu wewnętrznem przybyły niektóre rzeczy temu kościołowi przy zmianie plebana. Plebania w dobrym stanie nie potrzebowała opieki. Zostały budynki gospodarcze stare i liche. Więc do nich zabrał się nowy proboszcz i w tym to stosunkowo krótkim czasie je uporządkował. Miał na myśli zabrać się do uporządkowania gruntowniejszego serc parafian swoich.
Najpierw sam z swym pomocnikiem poznawał bliżej ich potrzeby duchowne, a potem chciał przeorać od fundamentu tę duchowną glebę, lecz inna wola Nieba zaszła mu drogę i przeszkodziła w cnotliwych zamiarach. Wnętrzności: organizmu ludzkiego zaczęły kaprysić. Szukał ich pan rady, lecz nie znalazł. Myślano, że owe nie dyspozycye przejdą, jak nieraz przeszły. Tym razem rachuba zawiodła i katastrofę życiową sprowadziła. Coś w rodzaju miserere odebrało ks. Ruszlowi życie, ducha mu nie odebrało. W sobotę był w Przemyślu i odjechał do domu.
W niedzielę już byli doktorzy u niego, byli i przyjaciele. Pod wieczór tego dnia, gdy go żegnano, skinął na ks. Oberca, mówiąc: sąsiedzie zostańcie i wyspowiadał się. Z poniedziałku na wtorek w nocy oddał ducha Bogu, zrobiwszy wprzód rozporządzenie swej ostatniej woli. Brevis est vita hominis et insperata mors, sacerdotum mors. Czy umarł? Żyje, i długo on żyć będzie w pamięci !
Haczów, w którym się urodził, stanowiska, na których pracował, znajomi, z którymi się zżył i zaprzyjaźnił, jeszcze długi czas umrzeć mu nie dadzą. Prawy charakter, poczucie obowiązku, praca sumienna, roztropność i wyrozumiałość o pożyciu, a przy wszystkiem wrodzona zdolność umysłu, zapisuje go chwalebnie na karcie pracowników naszej dyecezyi. O takich mówi Pismo św.: Non morietur" Pan, którego słowo czynem, niechaj w nagrodę przemówi do niego: Przyjacielu, posiądź się wyżej!
X.F.”
Nota biograficzna:
Józef Ruszel urodził się 9 marca 1849 roku w Haczowie jako czwarte z siedmiorga dzieci Pawła
i Tekli z Wojtuniów. Egzamin dojrzałości zdał 11 czerwca 1872 roku w Państwowym Gimnazjum im. ks. Stanisława Konarskiego w Rzeszowie. Następnie wstąpił do Wyższego Seminarium Duchownego w Przemyślu, a święcenia prezbiteratu przyjął w 1876 roku.
Pierwszymi placówkami, do których został skierowany na wikariat były: parafia w Dynowie (w
1876 r.) i parafia w Jasienicy Rosielnej (w 1878 r.). W 1881 roku został mianowany administratorem parafii w Falkenbergu (obecnie część wsi Nowe Sady), a w 1884 został proboszczem w Ulanowie.
Wiosną 1887 r. po śmierci proboszcza w Kobylanach ks. Jana Tabaczyńskiego ogłoszono konkurs na wakujące probostwo, który w październiku wygrał ks. Ruszel. Po objęciu urzędu podjął szereg działań mających na celu duchową odnowę parafian. Przykładał się do niwelowania zjawiska analfabetyzmu. Gruntownie odnowił i wyposażył świątynię, poszerzył cmentarz, a także wybudował dom parafialny.
Początkiem 1906 roku zrezygnował z posługi w Kobylanach na rzecz nieobsadzonego po śmierci ks. Andrzeja Różyckiego probostwa w Pniowie. Po uporządkowaniu zabudowań gospodarczych parafii, ks. Ruszel zachorował, a wkrótce, 20 kwietnia 1909 roku, zmarł. Został pochowany na cmentarzu parafialnym w Pniowie.
W setną rocznicę śmierci księdza Józefa zdemontowano jego stary grobowiec, a w jego miejscu ustawiono nowy nagrobek ze zdjęciem.
Pamięć o tym kapłanie jest wciąż żywa w Pniowie, rodzinnym Haczowie oraz miejscowościach
dawniej wchodzących w skład parafii w Kobylanach. Niech odpoczywa w pokoju.
Do przygotowania artykułu skorzystano z następujących źródeł: Kronika parafii w Kobylanach;
Schematyzm Diecezji Przemyskiej (lata 1874-1909); Kronika Diecezji Przemyskiej (1909); Genealogia Haczów (Facebook); relacja właściciela Zakładu Pogrzebowego „Pniów” w Pniowie.
Mateusz Więcek
*Tekst ukazał się na tegoroczne zaduszkowe rozmyślanie w Gazecie Parafialnej „Powołanie” – dwumiesięczniku wydawanym przez Parafię Najświętszego Serca Jezusowego w Łękach Dukielskich.